Witam wszystkich w Nowym Roku!
Dzisiaj znalazłam czas, aby opublikować post, który miał pojawić się przed Świętami:)
Z cyklu metamorfoza kuchni tanim kosztem. Czyli co zrobić, żeby "nijaka" kuchnia nabrała zdecydowanego wyrazu? Można zmienić kolor ścian, firany, zasłonki, wymienić drobiazgi...przemalować meble czy w końcu zmienić ich ustawienie. Moja stacjonarna kuchnia, która na dodatek jest otwartą kuchnią na salon i resztę domu, przestała pasować do "pobielonego" wnętrza". Temat kuchni długo męczył moją głowę...najpierw myślałam o całkowitej wymianie szafek na ecru lub biel, ale zaraz schodziłam na ziemię, gdyż koszt byłby olbrzymi. Potem chciałam wymienić same fronty...ale za chwilę pojawiało się pytanie...po jaką cholerę?:) Przecież te fronty są w takim kształcie, który lubię najbardziej. A i wymiana ich byłaby również kosztowna. Nie stać mnie na to myślę...wolę spichlerz wykończyć:) Zresztą chciałabym zaznaczyć, że tę kuchnię własnoręcznie wykonał mój małżonek 13 lat temu i w tej też kuchni nauczyłam się gotować, choć kulinaria nie są moją mocną stroną:) I tak po długoletnich przemyśleniach chwyciłam za pędzel i zaczęłam przemalowywać kuchenne fronty, które po 13 latach użytkowania były naprawdę w świetnym stanie!
Zmiany nie są jakieś wielkie, ale kuchnia jest odświeżona i wreszcie współgra z resztą domu.
Kuchnia pewnie będzie stopniowo" dopieszczana", ale już teraz cieszę się z efektu mojej mozolnej pracy. Proces ten trwał dość długo i został skończony tuż przed świętami. Dodatkowo wymieniłam uchwyty oraz okap. Ten poprzedni był identyczny tylko w kolorze chromu. Drzwi do spiżarnio - kotłowni też zmieniły swój wygląd...zostały pobielone i ozdobione "wiejskimi" ornamentami.
Wszystko inne jak stół, krzesła, kolory ścian zostały te same. To wystarczyło, żeby "stara" kuchnia stała się "nową":)
Tak wygląda moja "nowa" kuchnia...bez kosztownej wymiany mebli i uciążliwego remontu.
Fronty malowałam farbą kredową Annie Sloan w kolorze Original, potem nakładałam bezbarwny Soft Wax.
Farby te świetnie kryją prawie wszystkie powierzchnie, więc nie trzeba się męczyć ze szlifowaniem! Jedyne co to fronty przed malowaniem odtłuściłam płynem do naczyń.
Papierem ściernym wykonałam przecierki. Do pomalowania wszystkich frontów i listw wykończeniowych zyżyłam półtora litra puszki. Koszt litrowej puszki to 150 zł . Dobrze jest też zaopatrzyć się w pędzle Annie Sloan...nie są tanie, ale dużo lepiej się nimi maluje. Na ich zakup zdecydowałam się jak byłam właściwie na finiszu...ale wiem, że było warto i Wam też polecam!
Jestem bardzo zadowolona ze zmian i mimo to, że to nie była wnętrzarska rewolucja, to czuję się jakbym otrzymała nową kuchnię!:) Ciekawa jestem Waszych opinii, wszystkie sugestie mile widziane! Czy boki i listwy przypodłogowe malować? Na razie posłuchałam tych co kuchnię na żywo widzieli i "prosili", żeby nie malować bo ....popsuję?:)
Kochani bardzo Wam dziękuję za wspólny 2014 rok. Za wszystkie świąteczne i noworoczne życzenia!
Miło mi, że ze mną jesteście.
Z ciepłymi pozdrowieniami
xoxo
Madzia